wtorek, 4 lutego 2014

W poszukiwaniu motywacji

Głupota ludzka sięga dna, gdy los zsyła nam co róż nowe szanse a my z nich nie korzystamy.
Głupota ludzka sięga dna, gdy strach góruje nad naszymi marzeniami.
Głupota ludzka sięga dna, gdy pomimo wielu życzliwych ludzi na własne życzenie zostajemy sami.

Czasem w życiu wyznaczamy sobie nieosiągalne cele, zamiast skupić się na tym co mamy na wciągnięcie ręki. Zadręczamy się tym co było złe, zamiast podjąć próbę naprawy. Chcemy uciec od świata codziennego i od kłopotów. Budujemy swój wyimaginowany świat, w którym szukamy schronienia – MARZENIA.
Próbujemy przeczekać gradobicie w bezpiecznym dla nas miejscu, chylimy czoła przed przeciwnościami losu, uciekamy, ignorujemy, upadamy, zostajemy wyeliminowani z gry – ŻYCIE.
Szukamy motywacji, inspiracji, natchnienia tam gdzie go nie ma. Szukamy miłości, przyjaźni zrozumienia tam gdzie je odtrąciliśmy. Szukam swojej wartości dopiero gdy nie mamy już nic do stracenia – DESPERACJA.
Pragniemy być idealni, naśladując innych. Jednocześnie chcemy być oryginalni i wyjątkowi, żeby ktoś nas docenił. Chcemy mieć coś przed duże „C” robiąc nic. Osiągnąć wiele przez duże „W” nie angażując się, oraz pokazać światu swoją WARTOŚĆ nieustannie staczając się w dół.
Jak to mówią, w życiu najważniejsze są priorytety, a dla każdego są one inne. Czy to będzie Bóg, Honor, Ojczyzna, a może miłość, zdrowie, rodzina, przyjaźń, pieniądze i spokój ducha. Najważniejsze żebyśmy o nich nie zapominali.
W każdym momencie naszego życia podejmujemy ważne decyzje, które mniej lub bardziej odbiją się na naszej przyszłości. Dlaczego by się nie zdecydować na kolejną  – CZAS NA ZMIANY.
Jeśli więc strach przed działaniem przejął nad nami kontrolę, życie wymyka nam się spod kontroli i wszystko co nadawało wartość naszemu życiu przepada, warto sobie powiedzieć – JUŻ CZAS.
Metodą małych roczków, czy też wielkich czynów możemy zmienić nasze życie o 180 stopni, czy to będzie zmiana na lepsze zależy tylko i wyłącznie od nas.
Chcemy, próbujemy, szukamy, pragniemy, pamiętamy, zmieniamy. Walczmy o to co ważne bez względu na przeciwności losu. Nie pozwólmy żeby strach przed działaniem wykluczył nas z gry, zwłaszcza, gdy tą grą jest życie.

Zasłyszana przypadkiem

Kiedyś...

Święta, święta, święta. Świąteczne szaleństwo wszędzie, na witrynach sklepowych, w galeriach handlowych i na ulicach. Świąteczna atmosfera jest już prawie wszędzie tylko szkoda, że nie w ludzkich sercach.
Po internecie krąży już tradycyjne, coroczne pytanie: Co będzie pierwsze: śnieg, czy reklama coca-coli?; ludzie zastanawiają się czy aby na pewno w tym roku będzie Kevin na Polsacie. W sklepach choinki, 1500 pomysłów na prezent, zajebiste (ale tylko na pozór) promocje. Tak właśnie wygląda atmosfera świąteczna w dzisiejszych czasach. Nie taką pamiętam z czasów dzieciństwa.
Chciało by się powiedzieć – Jak byłam w waszym wieku, albo w moich czasach... - ale nie oszukujmy się mam 21 lat i nie wiem jeszcze za dużo o tym świecie, dlatego powiem: Kiedy byłam mała okres przedświąteczny kojarzył mi się miło i radośnie. Na święta czekało się jak na szpilkach. Na te wszystkie smakołyki, kolędy, choinkę, rodzinne spotkanie, opłatek i oczywiście mandarynki :). A teraz każdy może mieć na co dzień ( o ile go na to stać) wszystkie świąteczne przysmaki. Kolędy śpiewa się bardzo rzadko bo ludzie młodszego pokolenia uważają to za coś dziwnego. Ładnie ubrane choinki spotykamy na każdym kroku. A mandarynki możemy kopić nawet w środku wakacji. W galeriach handlowych trwa nieustanna walki o to żeby kupić komuś jak najdroższy prezent – żeby się tylko pokazać - a co!
Więc się zapytam: Gdzie się podziała ta świąteczna atmosfera sprzed kilku lat?
Święta powinny budzić w nas skrajne emocje od radości do płaczu przy składaniu sobie życzeń. Te dni powinniśmy spędzić wśród bliskim nam osób a nie przed komputerami czy telewizorami. Nie ważne czy ktoś ma kupę kasy, czy nieuchronny jej brak. Nie ważne jakie kto dostanie prezenty, czy będzie to willa z basenem, najnowszy samochód, laptop, pierścionek z brylantem, czy sweterek zrobiony przez babcię na drutach. W końcu liczy się tylko gest, oczywiście gest Świętego Mikołaja – przecież, każdy z nas w niego skrycie wieży ^^ a nie? Bez Mikołaja to nie święta.
Fajnie byłoby wrócić do tamtych czasów, ale jak na razie można do nich wrócić jedynie pamięcią.
Z biegiem czasu zmieniamy tok myślenia, nasze horyzonty się zwiększają, na wiele rzeczy patrzymy zupełnie inaczej. Wiele do nas dociera i zaczynamy sobie wszystko powoli ogarniać,
wtedy właśnie przychodzi ten moment kiedy zaczynami rozumieć, że tak na prawdę wszystko co robiliśmy kiedyś teraz dopada nas ze zdwojoną siłą, wspomnienia wracają i nie dają nam o sobie zapomnieć. Może to nawet dobre, bo z czasem to tylko one nam zostają. - to są właśnie święta.
Ty czasem pozytywne nastawienie musi mi wystarczyć :)

KLIK  :)

EUREKA


Przesądy, zabobony, wierzenia, horoskopy. To tylko niektóre z metod zawładnięcia ludzkim umysłem (oczywiście mówiąc to w wielkiej przenośni – ale czy na pewno?!).
 Prawie każdy człowiek ma jakiś swój przesąd, czy to jeden, czy też kilkadziesiąt. Szukamy wyjaśnienia tego dlaczego tak potoczyły się nasze losy, gdzie szukamy odpowiedzi ? W przesądach i zabobonach. Próbujemy dowiedzieć się co czeka nas w przyszłości zaglądając do horoskopów, nie ukrywając, że takie postępowanie jest co najmniej bezsensowne. Każdy ma swoją rację, mniejszą, czy też większą, ale zawsze. Ludzie bardziej wierzący powiedzą na przykład, że coś się tak i tak potoczyło, bo tak chciał Bóg. Inni stwierdzą, że taki jest los i trzeba się mu podporządkować, no i wreszcie znajdą się tac, którzy będą zaciekle szukać wyjaśnień i przyczyn wszelkich kolei losu. Czasem robimy coś zupełnie nieświadomi albo właśnie podświadomie, bo tak mamy zakodowane w naszym mózgu. Niektóre spraw budzą w nas poczucie paniki i desperacji. Robimy różne dziwne rzecz w dziwnych sytuacjach po to żeby uniknąć pech i innych nieszczęść. Czasem nawet dochodzimy do wniosku: „Matko Jakie to jest głupie!”. Do takiego wniosku doszłam i ja.
Do listy moich głupich, czy też nietypowych zachowań związanych z przesądami czy też innymi głupotami mogę zaliczyć to, że między innymi nie przechodzę w niektórych miejscach pomiędzy dwoma drzewami, nie kładę torebki na ziemi, staram się nie spać nogami do drzwi, nie witam się przez próg, co gorsza czytuje czasem horoskopy i dosyć często zaglądam do sennika. Na domiar wszystkiego panicznie bałam się piątków trzynastego i samej liczby „13”. Teraz patrząc z perspektywy dnia dzisiejszego dochodzę do wniosku, że strach przed trzynastką to już przeszłość. Od pewnego czasu wszystko co jest związane z tą liczbą kojarzy mi się raczej dobrze. Sama liczba „13” przywołuje mi same miłe wspomnienia.
A może właśnie w tym rzecz, żeby sprawić by to co wywiera na nas negatywne emocje wywoływało uśmiech na twarzy. Wydaje się więc, że plan działania jest prosty, wystarczy udowodnić samemu sobie, że tak naprawdę nic się nie stanie jeśli przejdziemy pomiędzy drzewami, albo gdy drogę przebiegnie nam czarny kot. Niech z tymi „przesądami” kojarzą nam się dobre i miłe rzeczy. A gdy już się okaże, że żaden zabobon ani sen nie jest nam straszny może w końcu uda się uwierzyć, że każdy kieruje swoim własnym losem, bez wpływu przypadków, nieszczęść i zjawisk nadprzyrodzonych. Bo warto wiedzieć, że to właśnie MY i nikt inny decydujemy o tym jak będzie wyglądało nasze życie, bez względu na to gdzie i z kim, ważne, że tak jak chcemy.

Dom w głębi lasu


Ostatnio miałam przyjemność (jeśli można tak to nazwać) obejrzeć film w reżyserii Drewa Goddard'a „Dom w głębi lasu”. Owy film zaliczany jest do gatunku zwanego horrorem a jeśli zagłębić się dalej w temacie to dowiemy się, że został on wyprodukowany przez tych samych twórców co „The Avengers” i "Projekt: Monster" z Chrisem Hemsworthem ("Thor") w roli głównej.W internecie znajdziemy wiele różnorodnych opinii i recenzji na ten temat. Jednymi z najciekawszych stwierdzeń jakie przeczytałam było: „"Piła" była przy nim jedynie niewinną zabawą „ czy też „Takiego horroru nie było w kinach od wielu lat. Trzeba by się cofnąć aż do czasów pierwszego "Krzyku''”.
Krótko streszczając fabułę: Jest grupa przyjaciół, która postanawia wyjechać na weekend do domku w głębi lasu, oddalonego od cywilizacji. GPS nie może odnaleźć tego miejsca na mapie a komórki nie mają tam zasięgu. ( Po tak niewielkiej dawce informacji każdy kto kiedykolwiek widział jakiś horror wie bardzo dobrze co będzie dalej, ale nie nasi jakże nietypowi bohaterowie). Później jest już tylko gorzej, w piwnicy odnajdują sterty starych rzeczy a wśród nich nieszczęsny pamiętnik niejakiej Patience Buckner nękanej przez rodzinę. Po przeczytaniu fragmentu tego stuletniego pamiętnika pojawiają się złowrogie siły. Łatwo można się domyślić jak teraz potoczy się akcja filmu (ale kto by się spodziewał, że wszystko będzie się działo tak szybko ?)
Mówiąc szczerze pomysł może nie do końca oryginalny ale w samym zalążku ciekawy, co do realizacji tego pomysłu – mogło być o wiele lepiej. Pomijając kilka faktów, a mianowicie to w jak zawrotnym tempie toczy się akcja (jeśli w ogóle można tu użyć słowa „akcja” - ale mniejsza o szczegóły) i to jak bardzo przewidywalne są ruchy bohaterów, gorszy jest już tylko wątek „eksperymentu”, w którym przyjaciele nieświadomie uczestniczą. Szczerze mówiąc nie bardzo zrozumiałam o co w tym chodziło. Nie zapomnijmy o motywie dziewicy, który sam w sobie jest tak komiczny, że cały dramatyzm ucieka na drugi plan. No i najlepsze na koniec okrutna zemsta przedwiecznych, koniec świata i wielka ręka kończąca to widowisko.
Ten film wzbudził we mnie skraje emocje, od śmiechu do poczucia desperacji, żeby palnąć sobie w łeb. Serdecznie nikomu go nie polecam, sama wyruszę w poszukiwanie innego filmu, który na miano horroru jak najbardziej zasłuży.

Marzenia

Każdy z nas ma jakieś marzenia, są ona różne, począwszy od takich najzwyklejszych jak dostać rower skończywszy na tych bardziej skomplikowanych jak polecieć do gwiazd. Jednak każde z nich ma taką samą wartość. Zdziwiony? Marzenia są w końcu dla każdego i każdy z nas ma takie same szanse na ich realizację. Jak to kiedyś powiedział John Updike „Marzenia się spełniają. Bez tej możliwości natura nie podburzałaby nas do posiadania ich.
Gdy byliśmy mali marzyliśmy żeby być już dorosłym. Ale gdy w końcu weszliśmy w świat dorosłych, wcale nie byliśmy zachwyceni tym, że to marzenie się spełniło. Bo czym są takie marzenia jak to ? W sumie można powiedzieć, że są one po prostu kwestią czasu. No tak, ale ja mam takie marznie żeby kiedyś wziąć ślub, ślub jak z bajki, podjechać limuzyną do kościoła, mieć jedyną w swoim rodzaju suknie ślubną i zapamiętać tan dzień na zawsze. Tym czasem nic tego nie zapowiada żeby ten dzień miał nadejść. I tu pojawia się pytanie, dlaczego? Przecież to marzenie jest takiego samego typy jak to o dorosłości – jest kwestią czasu. Tylko ile mam na to czekać? Do pięćdziesiątki ?Aż łaskawie zjawi się książę z bajki i na białym rumaku… bla bla bla. Nie oszukujmy się, takie rzeczy tylko w bajkach.
A marzenia o karierze? Przecież nie jeden nas marzy żeby być kimś w życiu. Piosenkarzem, dziennikarzem, prawnikiem, lekarzem, aktorem i tak dalej. Ja zawsze chciałam być aktorką, ale wszyscy krytykowali ten pomysł, przedstawiali jego same wady. Jednym słowem zniechęcali mnie jak tylko mogli. I tak oto jedno z moich marzeń legło w gruzach. Męczę się więc teraz na dennej filologii polskiej zamiast realizować się w czymś co mnie naprawdę fascynuje. No cóż takie życie.
Los nie jest dla nas łaskawy. W swoim życiu przeżywamy liczne rozczarowania, cierpienia, załamania. Pędzimy ku realizacji ambicji, nie koniecznie swoich. Pochłonięci codziennością i planami narzuconymi nam przez innych zapomniany o czymś takim jak marzenia. Cytując innego genialnego pisarza, Williama Shakespeara chciało by się powiedzieć „Nie poddawaj się rozpaczy. Życie nie jest lepsze ani gorsze od naszych marzeń, jest tylko zupełnie inne.” Jak więc mamy postępować w życiu? Czy marzyć, czy nie?
Jeśli chodzi o marzenia, to powiem krótko: Zawsze warto je mieć. Chociażby po to żeby czasem mieć dokąd uciec myślami w ponury dzień. Warto też wierzyć w ich realizację, bo kto wiem, może kiedyś znajdzie się jakiś książę na białym rumaku i wszystko ułoży się jak kostka Rubika. Może kiedyś przyjdzie Twoja kolej i w końcu los się do ciebie uśmiechnie i to nie grymasem bólu ale szczerym uśmiechem. Może właśnie Twoje marzenia się spełnią, co prawda nie mamy na to żadnej gwarancji ale co nam szkodzi mieć jedno, czy dwa, albo milion marzeń z pozoru nie do spełnienia? W końcu nic nas to nie kosztuje.
Może warto czasem uśmiechnąć się do losu, bo nie wiadomo kiedy on się nam odwdzięczy. Ogólnie rzecz biorąc marzenia w pewnym sensie sprawiają że nasz świat staje się bardziej kolorowy i pełen nadziei na lepsze jutro. Miejmy więc marzenia, nawet takie nierealne chociażby po to żeby pokolorować sobie życie. Bo po co żyć w szarej rzeczywistości skoro  możemy zanurzyć się w kolorowym choć może na pozór nie realnym świecie beztroskiej i fantastycznej euforii i radości.
play  ;-)

Gwiazdy

Czas niezmiernie płynie, można powiedzieć, że wręcz ucieka nam przez palce. Każdego z nas otacza szary, zwykły dzień, niczym nie różniący się od innych dni w  naszym życiu. I tak bez końca pochłania nas codzienność.  Jednak pomiędzy pracą/szkołą czy też obowiązkami jakie czekają na nas po powrocie do domu znajdźmy chwilę by odpowiedzieć sobie na pytanie: „Kiedy ostatni raz patrzyłam(em) w gwiazdy?”. Pytanie proste, wręcz banalne, tylko co ono ma znaczyć ? co maja wspólnego gwiazdy z naszym życiem? Odpowiedz jest równie prosta jak i pytanie tyle, że każdy z nas będzie miał inną. Zastanówmy się kiedy to było. W ostatnim tygodniu? Miesiącu ? roku?
Życie jest ciągłą gonitwą, wyścigiem z czasem. Gdy jesteśmy ograniczeni przez nasze obowiązki zapominamy jak piękne może być życie. Więc jak to jest z tymi gwiazdami ? Powiem szczerze, że ja ostatni raz w gwiazdy patrzyłam bardzo dawno temu. Jakoś na co dzień o tym nie myślę, tak jak pewnie większość ludzi. Co jest dobrym dowodem na to, że poza naszymi codziennymi obowiązkami nie mamy na nic czasu. I tak stopniowo zostaniemy pochłonięci przez szarość życia. Ale jest na to rada, a konkretniej jest ich 11:
  1. Pamiętaj, że w życiu najważniejsza jest miłość.
  2.  zanim raz sie zdenerwujesz, najpierw 18 razy sie uśmiechnij
  3. Miej wielkie marzenia i realizuj je
  4. Pamiętaj ze są ludzie którzy Ci pomogą
  5. czasami połóż sie i popatrz w gwiazdy
  6. Pamiętaj, ze nie ma zlej pogody - nad chmurami zawsze świeci słońce
  7. Pozwól przytulać sie innym
  8. Nigdy nie ignoruj zła
  9. Jeśli w obronie zasad trzeba stanąć przeciw całemu światu - zrób to !
  10. Raz na miesiąc pomyśl o wieczności
  11. Kochaj, kochaj, kochaj ...

Kierując się nimi możemy sprawić, że nasze życie nie będzie jednym wielkim pościgiem, z którego nie będziemy mieli żadnych wspomnień. Bo po co żyć skoro nic po tym życiu mieć nie będziemy ? Z życia należy się cieszyć i wycisnąć z niego jak najwięcej radości i szczęścia. Wyznaczajmy sobie cele i je osiągajmy ale nie kosztem naszego szczęścia albo naszych bliskich. Znajmy chociaż chwile aby popatrzeć w gwiazdy, pomażyć, pomyśleć o wieczności, naszych bliskich o wszystkim co sprawia nam radość. Wiem, że to nie będzie takie proste jak by się wydawało, dlatego na samym początku zacznijmy jeszcze raz od zadania sobie tego właśnie pytania: : „Kiedy ostatni raz patrzyłam(em) w gwiazdy?”. Potem będzie już prościej, wystarczy pamiętać o złotych radach. A każdego wieczoru gdy tylko spojrzymy przez okno na niebo sami do siebie się uśmiechniemy i uświadomimy sobie jak piękne jest życie.

Po prostu SŁOWA

Od jakiegoś czasu nurtuje mnie pewne pytanie, może jest ono dość nietypowe i abstrakcyjne, chociaż czym tak naprawdę
w naszym świecie jest abstrakcja? W słowniku zajdziemy następującą definicje: pogląd lub stwierdzenie oderwane od rzeczywistości, nie oparte na faktach, pomysł niemożliwy do zrealizowania. Czyli ogólniej mówiąc, coś dla wariatów.  Jednak czy trzeba być wariatem by zadać pytanie:

Jakiego koloru są słowa?

No właśnie, zapewne niewiele jest osób, które się nad tym zastanawiały o ile w ogóle takie są. Nie mniej nie mogę stwierdzić, że skoro nikt nie podjął takiego tematu to jest to równoważne z tym, że nie ma odpowiedzi na to pytanie. Pytania są w końcu po to żeby na nie odpowiadać.  Zacznę od początku. A jak to na początkach bywa, początek = teoria:
Słowo to elementarna część mowy. Za pomocą słów określamy wszelkie pojęcia rzeczywiste i abstrakcyjne. Wiele słów składa się na mowę. Natomiast kolor/ barwa to wrażenie psychiczne wywoływane w mózgu.  Jak więc połączyć słowo z kolorem ? Słowo do momentu gdy nie zostanie przeniesione np. na papier nie jest czymś materialnym co możemy zobaczyć, kolor za to dostrzegamy na co dzień. Ktoś by mógł powiedzieć, że w takim razie słowa maja kolor zależny od tego jakiej kredki użyjemy do ich zapisania- słusznie. Ale mi chodzi o inne słowa, słowa mówione. Przeciętny człowiek w przeciągu dnia wypowiada ok. 10 tys. Słów – tak twierdzą statystyki.  Załóżmy, że to prawda, to jakiego koloru są poszczególne słowa? Tego zapewne nie wie nikt. Jednak możemy sobie wyobrazić, że słowa „złe” – te niemiłe, które ranią itp. Są koloru czarnego ( chociaż tak naprawdę czarny nie jest kolorem. Ale w tym momencie nie jest to ważne) słowa miłe, „dobre”, które sprawiają nam radość będą koloru białego, czyli jakiego tylko zapragniemy ( bo biały odbija wszystkie kolory tęczy) Tak też słowo miłość może być koloru czerwonego, przyjaźń – zielonego, radość – żółtego i tak dalej. Wprowadzając taki mały szczególik w nasze życie możemy je całkowicie zmienić, bo od teraz każde wypowiedziane słowo sprawi, że świat zmieni swą barwę i tylko i wyłącznie od nas zależy czy będzie on bardziej kolorowy czy pochłonie go czerń.
To na pozór abstrakcyjne pytanie pozwala zrozumieć jak wiele znaczą i ile mogą zmienić wypowiadana przez nas słowa. Warto więc się zastanowić zanim powie się coś czego będzie się potem żałować. W każdej chwili możemy zmienić nasze dotychczasowe szare i monotonne życie w kolorowy deszcz słów, który sprawi, że będziemy patrzeć na świat przez pryzmat tęczy.

Parasolka


Jakiś rok temu zupełnym przypadkiem usłyszałam cover znanej piosenki Rihanny „Umbrella”.
Piosenka w oryginalnym wykonaniu, szczerze mówiąc nie przypadła mi do gustu, dlatego czułam się mile zaskoczona tym utworem w wykonaniu zespołu The Baseballs.

The Baseballs to niemiecki cover band, który wykonuje współczesne przeboje pop w stylu rockabilly oraz rock and roll. Tak jak termin rock and rolla (z angielskiego „kołysać i kręcić się”  :-) ) nie jest wam obcy tak zakładam, że rockabilly większości z was jest nieznany, dlatego pozwolę sobie w jednym zdaniu powiedzieć, czym jest owy zagadkowy styl. Rockabilly jest najwcześniejszą formą rock and rolla, powstał z połączenia bluesa, boogie, bluegrassu i country. Za utwory tego gatunku uważa się te powstałe w latach 50 XX wieku, czyli w okresie twórczym Elvisa Presleya.

Zespół The Baseballs powstał w 2007 roku w Berlinie. W jego skład wchodzi trzech bardzo oryginalnych chłopaków stylizowanych właśnie na styl króla rock and rola. Zespołowi sławę przyniósł wydany w 2009 roku singiel „Umbrelli” (cover utworu Rihanny), oraz „Hot n Cold” z repertuary Katy Perry.

Ich debiutancka płyta o tytule „Strike”, która ujrzała światło dzienne w maju 2009 roku od razu podbiła serca słuchaczy nie tylko w rodzimych Niemczech, ale też w Austrii, Szwajcarii, Finlandii, Norwegii i Szwecji. Niestety na tej licznej liście nie ma Polski. Jestem wręcz przekonana, że większość naszych rodaków nigdy w życiu nie słyszała w ogóle o takim zespole, a szkoda.

Po tym, jak cover „Umbrelli” wpadł mi w ucho i prześladował całe dnie i noce, postanowiłam bardziej zagłębić się w historię samego zespołu jak i posłuchać innych coverów w ich wykonaniu i szczerze mówiąc nie żałuję J. W już dość sporym repertuarze ich coverów znalazłam wiele utworów, których w oryginalnym wykonaniu nie znoszę, a dzięki zespołowi The Baseballs bardzo przyjemnie się ich słucha.
Zdaje sobie również sprawę, że to czy ten zespół przypadnie komuś do gustu zależy od tego czy ktoś lubi styl rock and rolla, jednak myślę, że nawet, jeśli to nie jest twoja bajka warto dać im szansę.

Tak, więc jeśli dzięki temu postowi poznałeś/-łaś zespół, który Ci się spodoba i znajdzie się na liście twoich ulubionych, bardzo się z tego cieszę. Jeśli tak nie będzie – są gusta i guściki – może kiedyś słysząc jeden z ich coverów po prostu się uśmiechniesz.

Tym czasem miłego słuchania

  The Baseballs   :-D