sobota, 24 sierpnia 2013

Świat o którym zapomnieliśmy.



   Alabastrowa posadzka zalała się krwią a okna zamigotały na niebiesko. Skakały rytmicznie w takt uderzeń mego serca. Ostre słowa i bosa wina. Absurdalne wyjaśnienia zostały zmiażdżone przez racjonalne myślenie.
Wenflon w głównej żyle, wcale nie podoba mi się jego kolor.
Wyimaginowane krowy gapią się na ostre igły wkłuwane coraz głębiej i głębiej. Koszmarny ból głowy i zdarte kolana, zaburzona równowaga, rozmyte patrzenie na świat, wszystko pięknie. Już wychodzę, tylko ubiorę twarz w uśmiech.
Syf, brud, malaria, trąd. A co JA mogę zrobić ?
Patrzę na to wszystko z boku a moje powieki nie chcą się otwierać przez łzy. Samotność... To taka straszna trwoga.- Dżem miał rację...





  Zepsułam się. Już nie umiem być taka jak kiedyś. Czas na zmiany i na inne postrzeganie rzeczywistości. Wstyd schować w kieszeń i przywdziać ludzką maskę a zarazem zacząć być ostrożniejszą.
W dzisiejszym świecie, kiedy każdy pilnuje własnego nosa. czas przyjąć ich taktykę a zarazem zadbać o bliskich Ci ludzi którzy tego potrzebują. Wziąć się w garść i przywitać racjonalizm. 




 Okazać miłosierdzie by kopano Cię jak psa? Podać rękę by napluto Ci w twarz? Odpowiedz brzmi zacząć dbać o siebie i robić wszystko by osiągnąć swoje a nie cudze cele. Jeśli staniesz się lepszym dla siebie, staniesz się także lepszym  dla innych. Zawładnąć tym światem. Ów teoria istnienia. 




















On the perfect day you'll find the breeze
Once blew the pollen the feet of bees
Now cry the stars when upon the earth
Their gaze might rest a nostalgic burst
A lament be heard through all the cosmos
Of the dying planet with fallen foes






sobota, 10 sierpnia 2013

Archipelagi

 Pękłam... Jak to się stało? Jak bańka mydlana tknięta palcem. Nie wierze w to i cały czas myślę, że śnię. To niestety nie sen i pękłam pod nadmiarem wspomnień których wywołać nie chciałam. Otworzyłam puszkę pandory. Kiedy ją zamknę ? Kiedy wleję do niej wystarczająco dużo łez? Krew wylewa się brzegami  filiżanki, spodek zgnił, herbatniki zjedli nienawidzący Cię ludzie. Brzydzę się tym wszystkim, kładę ręce na stół, nogi zostają tam gdzie były, twarz opada na blat. Ocean. Słono mi. Rafy koralowe tną moje ciało. Zostałam złapana w cieć. Teraz zostanę zjedzona. Wpadłam do jamy, ustrzelił mnie myśliwy. Zawisnę na ścianie niczym trofeum.

ZDJ. : Jakub Kaczuk-Kuziak

wtorek, 6 sierpnia 2013

Bezkarnie cytrynowe.

  Z daleka widziałam jej sine ręce ściskające różaniec. W okół widziałam płaczących ludzi szamoczących się z wielkimi wiązankami rzekomo mającymi wyrażać żałobę. Kaplicę wypełniał zapach ciężkich perfum kobiet o których już dawno zapomniano. Zgrzytanie zębów i ten paniczny strach szepczący imiona osób następnych w kolejce. Białe rękawiczki, białe chusteczki, białe róże, białe wstążki i czarna żałoba. 




 Słyszę kroki, słyszę łamiące się gałęzie pod moimi stopami, lecz moje nogi stoją w miejscu. Świsty w głowie przyprawiają mnie o halucynacje. Wyrwano mi poziomkowe serce wraz z porastającymi je liściastymi tętnicami. Zdeptano, przeżuto, skopano, zhańbiono. Łzy cisną mi się do oczu wraz z histerycznym uśmiechem na twarzy. Czuję ogromny ból w skroniach występujący zwykle po skonsumowaniu przestarzałych myśli. Precz.



Zdj. Malwina Kolankiewicz
https://www.facebook.com/malwinakolankiewiczphotography?fref=ts



 


środa, 22 maja 2013

Lolita




  Jestem osamotniona w Mym patrzeniu na świat. Lekko rozwieram prawe oko i widzę ten cały syf, który mnie otacza. Co się okazuje, otwieram drugie i widzę to samo.
Nawet zmęczona życiem powieka ma swojego sprzymierzeńca. A ja? Owita cieniem histerii i zmarnowania, próbuję delikatnie podnieść swe nienaturalnie ciężkie ciało.




  Kiedy dacie mi spokój? Kiedy odejdę? I tak zrobię wszystko, aby to koniec, końców Wam było głupio. Wtedy ze wstydu wydrzecie sobie języki z gardeł i udławicie się szkarłatna krwią.





ZDJ. Malwina Kolankiewicz











sobota, 2 marca 2013

Po drugiej stronie płomieni



  Znów jestem podmokłą łąką, zasuszoną różą, wskazówką w zegarze, knotem świecy.

 Spadłam z wysokości, łamiąc kilka słów.

  
  Dość. Zbyt wiele. Stany lękowe. 
Dlaczego znów mnie odwiedzacie?
Idźcie sobie... nie jesteście tu proszonymi gośćmi... 




  Patrzę przez mgłę czy nią jestem. Zamykam oczy aby ustabilizować obraz lecz kiedy je otwieram widzę same obrzydliwe rzeczy. Ludzie są parszywi. Wydaje mi się ,że chyba nawet za bardzo jak na ten świat.
 


niedziela, 20 stycznia 2013

Odwaga szaleńca



  

  Od rana nie zrobiłam prawie nic.
Siedzę jeszcze w resztkach snu z rana  i objadam się czekoladowym szczęściem. Mój zgniły mózg odmawia współpracy a motywacja jest bardzo dokładnie zabezpieczona w tytanowej skrzyneczce. Nocą nie śmiertelnicy pukają w me okno lecz ja pogrążona w rozkoszy celebruję Twą śmierć.
Pochylona, przyglądam się Twej zimnej skórze w kolorze niezapominajek i zlizuje z obojczyków szkarłatną krew.







  W zakamarkach nicości resztki człowieczeństwa. Rozdrapane rany modlą się do Boga. Rozpływam sie w Twym smaku, ujęta zapachem świeżo ściętych kwiatów. Ćwieki w mym karku, ostrza w tętnicach.
      
         ~Umieram w trumnie wyściełanej marzeniami.





Zdj. : Jakub Kaczuk-Kuziak 

http://www.facebook.com/pages/Vaavesur-Photography/277178028990251?ref=ts&fref=ts



sobota, 19 stycznia 2013

Cierpienia alchemika

    Belzebub drapie moje plecy a anioł Gabriel szepcze tajemnicze zaklęcia na ucho pożyczone od schizofrenika. Hałasy, wrzaski i wszelkie brzdęki zawdzięczam jemu. To On pod płaszczem nocy w Swej mrocznej komnacie, opuścił piątkową biesiadę aby móc celebrować ucztę ze mną w roli głównego gościa.
 Zaprosiliśmy wiele ważnych osobistości. Na początku stołu zasiadła histeria wraz z nerwami. Na wyciągnięcie ręki mieli paranoje i stany lękowe a na końcu przycupnęły nocne mary, koszmary na jawie oraz rozpacz ze szczyptą nihilizmu. Modnie spóźniła się depresja która zaprosiła ze sobą płacz i rozterkę. 
Po kątach krzątały się dzieci, wrzaski, krzyki i tajemnicze szepty.


  Doskonale to wszystko wymyśliłeś. Jestem jak marionetka sterowana Twoją ręką. Czuje się tak, jakby wiecznie czegoś mi brakowało... Doskonale znam ten stan. Pozwalasz mi cieszyć się życiem lecz pomimo to czuje wyraźnie tą irytującą pustkę. Nie pozwalasz mi zapomnieć ,że coś mi doskwiera, czegoś podświadomie pragnę, boję się...
Tę dziurę , którą noszę w sercu, niezwłocznie postanowiłam zapchać styropianem, który chłonie miłość z prędkością światła.