piątek, 28 sierpnia 2015

#3

Plany tegorocznych wakacji zostały pokrzyżowane (ku uciesze mojej agorafobii) przez wypadek Humberta łamiący mu łapkę  ograniczający moją i kotka przestrzeń życiową do jednego pokoju. I ku niezadowoleniu M. moje założenie żeby spędzić całe wakacje w Bogu zyskało uzasadnienie.

Zdjęcia z wakacji mają tę zaletę, że pięknie modyfikują wspomnienia przeżyć. Rok temu odwiedziliśmy z M. Kraków z wyszczególnieniem Muzeum Narodowego, w którym aktualnie odbywała się wystawa Kubricka (główny cel podróży) oraz plakatów do filmów Wajdy. Kubrick przedni, choć interesujące były dla mnie tylko te sektory, których filmy widziałam. Bardzo interaktywnie, nowocześnie i 'zachodnio' czyli dużo formy i nie za wiele treści. Dla fanów zawsze ciekawe. Polskie plakaty filmowe są tym do czego ostatnio wzdycham nieustannie myśląc o spełnieniu nastoletnich potrzeb obklejenia nimi pokoju. Ubolewam nad ich ogromnymi cenami i planuje wydać w przyszłości na nie majątek. Ale to w przyszłości.

ja cieszę się, że nie muszę mieszkać w tak śmierdzącym mieście
  udaję miłą

pocztówka z wystawy


 Następnym przystankiem był Słupsk z Muzeum Książąt Pomorskich i Witkacym. Żeby się tam dostać postanowiliśmy spędzić 14 godzin w przedziale kuszetkowym, co było jednym z najgłupszych pomysłów tamtych wakacji (M. większość wygodnie przespał i nie rozumie o co mi chodzi). Ale cóż, na błędach trzeba się uczyć. Moje wspomnienia Słupska są znacznie odległe od miasta wypromowanego przez Biedronia. Czułam się jak w horrorze/thrillerze, w którym wszyscy czają się na moje życie i chcą doprowadzić do mojego samounicestwienia. Po wyjściu z muzeum złapała Nas okropna ulewa i skończyło się na moim ataku histerii na dworcu płacząc, że nie zostanę w tym mieście ani chwili dłużej. W Gdańsku deszcz złapał Nas jeszcze dwa razy, aż skończyły się Nam suche ubrania. Okropny dzień.


Po kilku tygodniach pojechaliśmy do Berlina. Wszystkie zagraniczne wycieczki sprawiają, że zaczynam doceniać w jak cudownym kraju żyję. W kraju, w którym można płacić kartą (prawdopodobnie jedynym, gdzie da się też zapłacić nią zbliżeniowo), gdzie bankomat znajdziemy co kilkaset metrów, w którym istnieje ład i porządek (niemiecki, hehe) oraz jakiekolwiek prawo jest przestrzegane. Jestem strasznym gburem.
 podróżniczka z mapą
 nasz pokój u Sophie, couchserferki, której gościnność znacznie naudużyliśmy zostając 4(5?) zamiast jednej nocy


 jestem super dojrzała



 muzeum kina

 M. i kreacje Marleny Dietrich


 człowiek zapomina kliszy przewijać i ludziom się potem wydaje, że są artystami



 SZTUGA




 W Berlinie odwiedziliśmy nowe muzeum Salvadora Daliego i wystawę Davida Bowiego, która była przecudowna. Rozbrzmiewająca muzyka, sceniczne stroje, pamiątki, wyświetlane koncerty, zdjęcia. Mogłabym tam siedzieć godzinami.

 zdjęć robić nie można było, więc wyszło jak wyszło
 i ujebało kliszę
 to ja i ja

Z Berlina udało Nam się złapać stopa do Drezna, gdzie spędziliśmy jedną z najdłuższych nocy Naszego życia. Wszystkie hostele były wypełnione, jedyne co udało Nam się załatwić to przechowanie bagaży. W mieście trwał festyn, na którym standardowo zastał Nas deszcz. Razem z tłumem ludzi chroniliśmy się pod daszkami budynków przez co najmniej godzinę, po czym stwierdziliśmy że trudno, i tak cały czas mokniemy. Rano ruszyliśmy do Pragi, znajdując couchserfera w ostatniej chwili.

 Kluczem do sukcesu w łapaniu stopa okazał się być karton. Po zmienieniu powyższej karteczki trzymanej przez godzinę na karton samochód zatrzymał się po kilku minutach




Nasz couch w Pradze okazał się być cudownym i bezproblemowym człowiekiem a sama Praga w końcu okazała się być miastem, w którym dobrze się czuję. Odwiedziliśmy potrójną wystawę Dali - Warhal - Mucha. Na Dalim, którego ja oprócz Berlina widziałam również w Paryżu i jego hiszpańskiej posiadłości, nie zobaczyliśmy niczego nowego, na Warholu M. zrobił sobie pop artową koszulkę a Mucha okazuje się mu aktualnie pomocny w pracy ;)




 Warholowa koszulka

 męskie bezradne nóżki

 w tej knajpie jadła Angelina Jolie z Bradem a jedzenie było niedobre


 nie lubię jak ludzie mówią, że smartfony wniosły do naszego życia samojebki
 ręka ducha










Z Pragi zabraliśmy się blablą do Wrocławia, gdzie McDrive nie chciał Nas obsłużyć i znowu musiałam na świat klnąć.  

Wakacje to super sprawa, ale dobrze, że się kończą.