Pokaż odpowiedzi: Chronologicznie | Od najwyższej oceny
16405 wyświetleń
Mi swojego czasu w salonie w Złotych zaproponowali 1200 brutto za pełny etat. Z uroczym zaznaczeniem, że "STARAMY SIĘ żeby 2 weekendy w miesiącu były wolne, no ale różnie to bywa..."ed:Przy czym moje portfolio czy skończone szkoły absolutnie nikogo nie interesowały :/
ja byłam na rozmowie w sephorze - to tam ich ukonczone szkoły i kursy interesowały, ale portfolio nie ;pa ile płacą to nie wiem, bo ja powiedziałam że na 3/4 etatu od 1,500 wzwyż bym chciała - wiec moze dlatego nie przyjeli mojej kandydatury :D
Już zaczynałam myśleć, że to tylko ja mam takiego pecha, a inne wizażystki zarabiają i utrzymują się z tego spokojnie... Ale widzę, że to specyfika zawodu jednak ;) Mam podobny problem- klientek, które chcą płacić ok 100 za makijaż jest bardzo niewiele, a dźwiganie kosmetyków przez całe miasto dla 50 czy 60 zł jednak jest na dłuższą metę bez sensu. Pewnie, to też pieniądz, ale ileż można, w końcu chciały człowiek utrzymywać się ze swojej pracy, a w ten sposób to przecież niemożliwe. Też kiedyś wpadłam na pomysł pracy w sklepie, w Douglasie konkretnie. Przepracowałam tam jeden dzień ;) Faktycznie, tak jak było wspomniane, wizażysta od sprzedawcy w tym sklepie nie różni się niczym, poza strojem :) W Inglocie mnie nie chcieli, bo miałam wówczas ukończony kurs wizażu, a nie szkołę, a oczywiście umiejętności nikogo nie interesują, możesz mieć dwie lewe ręce, byle był papier. Nigdzie więcej nie próbowałam. Też stoję w końcu przed jakąś konkretną decyzją 'co dalej', bo makijaże za małe sumy nie dają możliwości utrzymania się, choćby na podstawowym poziomie, nie mówię już o jakichś 'kokosach'. Kończę właśnie charakteryzację i perukarstwo, chciałabym pracować w teatrze, ale, jak i w show biznesie, 'stołki' są z reguły poobstawiane i za dużej rotacji tam nie ma. Choć wiadomo, że teatr, to w zasadzie praca dla samego miejsca i faktu posiadania etatu, bo wyżyć się z tego po prostu nie da, różne chałtury i tak są konieczne. Mam więc od pewnego czasu mały kryzys, nie wiem co będzie dalej, wizażystek jest coraz więcej, wiem, że nie wszystkie dobre, ale jest sporo ludzi, dla których sam papier wystarczy, a talent to tylko efekt uboczny. Dużo rzeczy robię za free, nie nastawiam się tylko na kasę, wiem, że najpierw trzeba zrobić wiele rzeczy za darmo, żeby to zaprocentowało itd., ale trochę mam już chwilami dość czekania na 'mój' moment...
Jeśli chodzi o teatr, to serdecznie odradzam TW-ON :PBrzmi dumnie, ale od środka....straszność 0_o'
:) Miałam tam zajęcia w pierwszym roku szkoły, jedną panią i jednego pana b. miło wspominam, ale potem pani się zmieniła, a raczej zmieniła się pracownia (na ON) i tam już nie było tak fajnie, fakt ;)
Zapewne pani Z. jest tym niemiłym wspomnieniem? ;D
Owszem! :P :P
To wyobraź sobie spędzenie w jej towarzystwie 7 miesięcy, dzień w dzień (niejednokrotnie 6 dni w tygodniu), czasami po 12h..... ;>I to w dodatku za bardzo nędzne pieniądze ;<No chyba że się super świetnie czujesz w roli fryzjerki i czesanie przychodzi ci z łatwością - wtedy jest to miejsce dla Ciebie bo odpada cały stres związany z presją czasową (typu zrobienie w godzinę 5 czy 6 fryzur w stylu Gisele) i niezadowoleniem zamęczonych tancerek ;)Ale jeśli fryzjerstwo zdecydowanie nie jest Twoją pasją - nie radzę :p
O żesz, współczuję... Słyszałam kiedyś właśnie, że pieniądze są śmieszne, a jak do tego jeszcze codzień pani Z., to podejrzewam, że żyć się odechciewa, nie mówiąc już o pracy ;) Mój problem z panią Z. polegał na tym, że mnie umiarkowanie interesują peruki, mówiąc delikatnie, a ona prowadziła zajęcia z perukarstwa, żadnej charakteryzacji, non stop peruki & wąsy. Naprzemiennie z charakteryzacją można było je zdzierżyć, ale kiedy nadeszła era pani Z. zostały same peruki i to w strasznym wydaniu :D Tu zaraz poległam i zaczęłam omijać owe zajęcia szerokim łukiem, w konsekwencji czego będę musiała zaliczać perukarstwo piorąc i czesząc peruki z całego teatru, mniejszego na szczęście, choć pewnie bez wydziergania jeszcze jakichś wąsów czy baczków się i tak nie obejdzie, ale już nie pod okiem pani Z., ufam ;) Swoją drogą, jeśli gdzieś w teatrze można dostać etat, to najprędzej w tejże pracowni, niedziwne dlaczego :D
cóż, teatry dużo nie zarabiają bo jakby nie patrzec osób w naszym społeczenstwie które chodzą do teatru jak do kina jest strasznie mało. nie ma się co dziwić. ale wpisać sobie w cv jakąs prace w twatrze, czy tv, jest dobrze :)maquilleuse - mieszkasz w Warszawie a mówisz o makijażach za 50,60-100 zł... to ceny na miare innych miast chociazby na śląsku a nie ze stolicy. w stolicy ponizej 100 zaden makijaz schodzić nie powininien ;p ślubny z proba 250-350 itd...wiadomo że wizazystek coraz więcej, i cięzko sie przebić jesli w danym gronie jest duzo dobrych osób w tym zawodzie - no ale da sie :) najwiekszym problemem jest maxmodels, gdzie oboke wizazystek które żyja z wizażu pojawiają się świeżynki które ogłaszają swoje usługi za fri czy za grosze - no ale kazdy jakoś zacząc musi.jak sie człowiek dobrze ogłosi, załapie kilka kontaktów, zadowolonych klientek - to mysle że da się z tego wyzyc ;) tym bardziej jak sie trafi do tv :)